Franciszka Rubinlicht, lat 37, malarka, dekoratorka w teatrach warszawskich. W czasie pierwszej akcji pracowała z bratem Heniem w szopie, wiosną 43 r. przeszli na stronę aryjską. Cierpiała prawdopodobnie na raka żołądka i zmarła w ukryciu, jej brat również nie przeżył wojny.

W liście do sióstr ukrywających się po aryjskiej stronie pisała: „Nie jesteśmy już ludźmi, lecz straszliwymi upiorami snującymi się w błędnej rezygnacji, wyczekując zbawienia – śmierci. Jesteśmy szczuci, nękani i katowani w tak straszliwy sposób, że jedynym ocaleniem może być tylko cud. Masowe egzekucje trwają dotychczas, a my stoimy w ogonku czekając naszej kolejki. W miarę możności i w straszliwym egoizmie przepuszczam innych, którym więcej się spieszy do tej okrutnej w torturach zadanej śmierci, a my stale kierujemy się na koniec. […] Psychicznie jesteśmy już przygotowani na śmierć od przeszło pół roku.” W liście opisała też losy całej rodziny.

Siostra Franciszki, Chaja (Halina) Berensztejn z d. Rubinlicht, bakteriolog, lat 49, pracowała w szopie. „Od początku wojny była błędna ze strachu”. 5 września „patron fabryki wyciagnął Halę z szeregu, ona uciekła im dwa razy z rąk i ukryła się w jakiejś dziurze w tobole pościeli. Wyciągnęli ją i okrutnie skatowali i zawlekli do Treblinki, gdzie mieli specjalnie urządzone łaźnie, do której wpychano ludzi rozebranych do naga i zagazowano. Myślę, że Hala próbowała jeszcze w drodze uciekać. Może ją w drodze zastrzelono.”

Mąż Hali, Józef Berensztejn, asystent w laboratorium, lat 49, i ich 6-letni synek Artur, „chłopiec o wyjątkowej inteligencji, urodzie i zdolnościach rzeźbiarskich”, także zginęli. „29 kwietnia 43 zostali zamordowani Arturek razem z Józefem. Ostatnie jego słowa: „Ciociu, czy teraz już ostatecznie idziemy na śmierć”.

Ojciec Franciszki, Gecel Rubinlicht, lat 82, syn Moszego i Sary, kupiec, „26 lipca 42 r., gdy głodny wysunął się na ulicę, aby otrzymać kilka gramów chleba na bony, zbiry chwyciły go na wóz i wywieźli na plac śmierci. Kręcił się przez kilka dni bez kropli wody, ukrywając sie przed wysłaniem, ale dla starców szkoda było miejsca w wagonie i rozstrzelano go na miejscu. Mimo 80-ciu lat był wyjątkowo żywotny i zdrowy na umyśle i ciele. Ogromnie chciał żyć, aby wyemigrować i dużo spraw załatwić.”

Brat Franciszki, Moryc (Mosze) Rubinlicht lat 59, księgowy, i jego żona Lea  z d. Rubinsztein, lat 57, nauczycielka, zginęli najprawdopodobniej w Treblince.  „Po dwóch dniach straciliśmy Moryca i Lolę, którym Hala zdążyła dać na drogę trochę cyjankali. Było to 28 lipca 42. […]

Szwagierka Franciszki, Luta Rubinlicht, z d. Czernowicz, lat 41, księgowa, i jej córka Lili, lat 17: „W dniu naszego przeniesienia się [do szopu], do przymusowej ewakuacji z naszych mieszkań w ciągu godziny zabrali nam Lutkę i Lilkę w dniu 9 sierpnia. Tegoż samego dnia zginął Uri, a dzień później Rutka, tzn. 10 sierpnia” – czyli siostra, Rut Karlińska lat 53, z d. Rubinlicht, dentystka, i jej 20-letni syn Uri.

Franciszka pisała na końcu swego listu:  “List ten jest przeznaczony dla tych, którzy nas kochają i których los nasz obchodzi. Pragnęlibyśmy jeszcze was zobaczyć w życiu…. Kochamy was. Całujemy mocno i życzymy Wam dużo, dużo szczęścia. Wykorzystajcie Wy przynajmniej życie należycie. Bo wraz z życiem naszych bliskich zeszło do grobu tyle niespełnionych nadziei, czynów, a zdawało się, że zdążymy. Bądźcie szczęśliwi.”

(Na podstawie: Archiwum AŻIH relacja 301/485, Yad Vashem, GFH Archives)